Zwykle kiedy już mówisz o przemocy, to znaczy, że już nie dajesz rady, że jesteś wyczerpana i szukasz desperacko pomocy i zrozumienia. Jestem jedną z takich kobiet. Przez długi czas doświadczałam przemocy. Mąż wyzywał mnie, bił, szarpał, groził, że zabierze dzieci i wyjedzie z nimi do pracy za granicę. Zaczęło się od wyzwisk, potem przyszły uderzenia. Dużo pił, a po alkoholu stawał się szczególnie agresywny. A ja, z natury rodzinna imająca duże grono przyjaciół, z czasem wycofywałam się z kontaktów społecznych, a do naszego domu nikt już w zasadzie nie przychodził. Nie miałam ochoty na spotkania, nie miałam energii na nic, czułam się jak robot, który automatycznie wykonuje zadania i nie odczuwa żadnej radości. Cieszyłam się tylko z tego, że nasze córki już nie doświadczają przemocy, że mają swoje rodziny i nie muszą patrzeć na agresywnego i zwykle pijanego ojca. On zresztą też je bił, kiedy były małe, potem tylko do mnie kierował swoją agresję.
I gdy wreszcie zdobyłam się na odwagę, żeby powiedzieć głośno, że jestem ofiarą przemocy, dostałam kolejne recepty.
Pamiętam ten dzień. Na wieczór miałam umówioną wizytę u lekarza, a wcześniej w domu była awantura. Mąż wściekł się na jedną z naszych córek, że nie podziękowała mu tak jak należy za pomoc przy budowie ogrodzenia. Zaczął na mnie krzyczeć, że nastawiam ją przeciwko niemu. Rzucił we mnie kubkiem. Był już pijany. Roztrzęsiona wybiegłam do przychodni. Siedziałam przed gabinetem i starałam się zatrzymać łzy. Lekarz przywitał mnie zdziwionym spojrzeniem. Płacząc, zaczęłam mówić o tym, że mąż pije, że bywa agresywny, że mnie wyzywa i że nie wiem, co robić, bo nie daję już rady. Że to chyba przemoc domowa.
Patrzył na mnie i widziałam, że jest przerażony tym, co słyszy, i jednocześnie bezradny. Młody lekarz i kobieta po sześćdziesiątce, która opowiada dramatyczną historię przemocy.
Po kilku minutach mi przerwał:
„Pani Magdo, to jest jakaś straszna historia, to co mi pani tutaj opowiada. Znam pani męża i aż trudno to sobie wyobrazić. Ale ja nie zajmuję się tutaj takimi sprawami. To jest raczej temat dla policji. Ja oczywiście zaraz przepiszę pani coś na wyciszenie, coś silniejszego, niż pani brała, bo ten stres jest naprawdę duży. Musi się pani uspokoić. Musi pani zacząć dobrze sypiać, no i koniecznie dobrze się odżywiać. Ja myślę, że to jakaś wyjątkowa sytuacja”.
Usłyszałam to i już wiedziałam, że mnie nie słuchał. Jaka wyjątkowa? – pomyślałam, przecież mówiłam, że trwa to prawie od początku małżeństwa.
„Państwo przecież tyle lat jesteście razem”.
Mechanicznie wypisywał w komputerze receptę, patrząc w monitor, i czułam, że chce, żebym jak najszybciej wyszła z gabinetu.
„Dam pani leki uspokajające, to pozwoli pani zdystansować się, wyciszyć, lepiej sypiać. Na pewno wszystko się ułoży, dziś jest pani zdenerwowana, ale jutro spojrzy pani na to zupełnie inaczej. Proszę wrócić do domu, zrobić sobie i mężowi dobrą herbatę, usiądźcie i porozmawiajcie o tym, co się wydarzyło. On na pewno wie, że…”– zawahał się –„no… źle się zachował, i panią przeprosi. Kody do recepty już chyba do pani doszły, proszę sprawdzić”.
Usłyszałam piknięcie w telefonie. I ukłucie w sercu. Nie wiedział, co ma zrobić, nie porozmawiał ze mną, nie upewnił się, czy jestem bezpieczna, czy mogę wrócić do domu. Nie zaproponował kontaktu do psychologa, nie podał mi numeru do telefonu zaufania, nie zachęcił do szukania pomocy. Nie dowierzał, że w moim domu dzieje się przemoc. Zbagatelizował zagrożenie. Mąż się źle zachował? Rzucił we mnie z kubkiem – powoli rozumiałam, że to przemoc, a nie zwykłe rodzinne nieporozumienie, po którym można szczere przeprosić i wypić pojednawczą herbatę. Jak ten młody lekarz nic nie rozumiał…
Wyszłam z kolejną receptą i poczuciem, że jestem naprawdę sama. Jeśli nawet lekarz mi nie wierzy i nie potrafi zareagować, to kto może?
Byłam rozżalona i zawiedziona. Tyle się słyszy o tym, że należy reagować, że zatrzymanie przemocy to moralny obowiązek każdego, kto o niej wie, w telewizji słyszymy apele o to, żeby nie być obojętnym, a ja zostałam uciszona. Przez własnego rodzinnego lekarza, który po prostu nie wiedział, jak zareagować. Chciałam usłyszeć, że to nie moja wina, że nic nie usprawiedliwia takiego zachowania i że nikt nie ma prawa stosować wobec mnie przemocy. Miałam nadzieję, że może na kolejnej wizycie zapyta, jak wygląda moja sytuacja w domu, czy akty agresji się powtórzyły. Myślałam, że może potrzebował czasu, żeby zastanowić się, jak ze mną porozmawiać. Może zapytał innego lekarza, co zrobić z taką pacjentką. Jednak nigdy więcej nie wrócił do tego tematu, a ja też bałam się odezwać.
Z pomocą przyszła mi koleżanka z pracy. Zapytała wprost, wysłuchała, pomogła mi zgłosić sprawę na policję. Towarzyszyła i wspierała. Sama miała takie doświadczenia i na pewno było jej łatwiej zareagować. Lekarz nie musi być policjantem ani psychologiem, ale ma obowiązek reagować i zgłosić podejrzenie przemocy. Nie twierdzę, że leki nie pomagają, w wielu sytuacjach są koniecznym wsparciem, ale nie wystarczą, kiedy doświadczasz przemocy.
My, kobiety doznające przemocy, potrzebujemy czegoś więcej niż leków, potrzebujemy rozmowy i wsparcia bez oceniania i sugerowania, że to tylko rodzinne nieporozumienia. Wciąż zadaję sobie pytanie – ile takich kobiet jak ja przychodzi do swojego lekarza, zgłasza kolejne problemy ze zdrowiem i dostaje kolejne leki zamiast rozmowy, która może być początkiem zatrzymania przemocy.
Informacje o Autorze artykułu:
Sylwester Lewandowski – Członek Rady ds. Przeciwdziałania Przemocy Domowej Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Pedagog. Autor publikacji poświęconych przeciwdziałaniu przemocy domowej oraz rozwiązywaniu problemów uzależnień w społecznościach lokalnych. Policjant w stanie spoczynku – wieloletni policyjny koordynator procedury „Niebieskie Karty”. Wykładowca uczelni wyższej. Inicjator i współautor projektów socjalnych ukierunkowanych na poprawę bezpieczeństwa rodzin, a w szczególności dzieci w rodzinach problemowych. Absolwent Studium Przeciwdziałania Przemocy Domowej Stowarzyszenia „Niebieska Linia” w Warszawie. Członek Zespołu Interdyscyplinarnego w Grudziądzu. Trener programu korekcyjno – edukacyjnego dla osób stosujących przemoc.